music

środa, 31 sierpnia 2016

Nigdy cię nie zawiodę

                           Rozdział 6
                 Położyłem się już do swojego łóżka. Ale jakoś spać nie mogłem. Nie mogłem w ogóle zasnąć, ani nic. Ciągle o niej myślałem. Zastanawiałem się kim była, jak wyglądała i czy w ogóle istniała naprawdę. Bardzo tego chciałem, chciałem ją wreszcie poznać. Czy ona naprawdę była prawdziwa? Czy po prostu to był jeden z tych moich głupich i bezsensownych snów. Modliłem się, aby to się spełniło. Może było to głupie, ale... z jednej strony wiedziałem, że to się nie spełni. Ale z drugiej nadal wierzyłem. Wierzyłem, że to się uda i wszystko będzie dobrze. Musiało być. A może jednak nie...
                 Leżałem nieruchomo na środku łóżka patrząc się w sufit. Po chwili usłyszałem pukanie do drzwi.
                 -Proszę -powiedziałem i zobaczyłem w drzwiach Toma.
                 -Hej, śpisz?
                 -Jak widać, nie.
                 -Mogę wiedzieć czemu? -podchodził coraz bliżej.
                 -Myślę o tym moim śnie.
                 -Co dokładnie?
                 -O wszystkim. O jej całej. Czy ona jest prawdziwa, a jeśli tak to, czy ją kiedyś spotkam, czy się kiedyś zakocham, czy ona się zakocha...
                 -Czyli jednak nie myślisz o śnie, tylko o tej dziewczynie ze snu -po jego głowie można było wywnioskować, że się trochę uśmiechnął. Nie mogłem zauważyć, bo było zgaszone światło.
                 -No bo po prostu...
                 -Nie tłumacz się -przerwał mi. -Wiem, o co chodzi.
Popatrzyłem się w jego stronę.
                 -Wiem, że o niej myślisz. Zastanawiasz się, jak wygląda i czy w ogóle istnieje.
                 -To jest trochę dziwne. Przyśniła mi się jakaś osoba, jakaś dziewczyna, nie wiem, czy ona istnieje, a ja nie mogę przestać o niej myśleć.
                 -To miało ci dać do zrozumienia, że nie jesteś sam, Bill. Że jest na świeci osoba, która byłaby z tobą szczęśliwa.
                 -Myślisz?
                 -Ja to wiem.
                 Może i miał rację, może na świecie istniała jeszcze osoba, która zechciałaby spędzić wszystkie chwile w moim życiu. Te dobre, jak i złe. Marzyłem o tym, chciałem tego, jak niczego innego w tej chwili. Ale jednocześnie się bałem.
                 -Dzięki, że mnie wspierasz, Tom. Naprawdę tego m brakuje -odezwałem się po dłuższym milczeniu.
                 -Wiesz, że to mój obowiązek.
                 -Ale teraz chcę sobie dać spokój z tymi związkami, chcę się nacieszyć wolnością.
                 -Wreszcie mądrze gadasz -uśmiechnął się i wstał z łóżka. -Dobranoc, Bill -zniknął na drzwiami.
                 -Dobranoc, Tom...
                 Następnego dnia obudziłem się nieco później, z racji tego, że zasnąłem dość późno. Wstałem z jakąś dziwną, ale pozytywną energią. Nie wiedziałem czemu, ale byłem wreszcie zadowolony tak, że się uśmiecham i miałem siłę na zrobienie wszystkiego, czego chciałem.
Kierowałem się w stronę kuchni. Na stole zobaczyłem tylko wielki talerz z naleśnikami, a obok nich była karteczka

Nie martw się o nas, wyszliśmy na zakupy. Nie ma nic w lodówce, więc musieliśmy pojechać do jakiegoś supermarketu. Emma zrobiła ci naleśniki, smacznego. Wrócimy za godzinę, albo za dwie. 
                                                                                                                                                               Tom
Zrobiłem herbatę, zabrałem talerz i położyłem na stole w jadalni, aby przy okazji móc obejrzeć coś w TV. Szczerze, dawno nie oglądałem telewizji, ale teraz nic minie szkodziło. Błądziłem po tych kanałach szukając czegoś, co mógłbym obejrzeć. Niestety, wszystkie filmy, jakie leciały były o zakochanych, jakieś romantyki dla czterdziestolatek. A teraz nie miałem ochoty oglądać jakich filmów. Z wiadomych przyczyn. Patrzyłem na te wszystkie scenki z całowaniem i miałem mdłości. Niedobrze mi się robiło, gdy na coś takiego patrzyłem.
                 -Już się nie dziwię, że prawie nigdy nie oglądam telewizji -skomentowałem sam do siebie.
                 Oglądałem jakiś romantyczny film i sam do siebie się z niego śmiałem. Te dialogi, te teksty, te czułe słówka, przez nie miałem ochotę rzygać. Oglądałem to tylko dlatego, że w domu było cholerni nudno i nie miałem co robić.
Po jakimś czasie usłyszałem, że ktoś wchodzi do mieszkania. Po głosie od razu wiedziałem, że wrócił Tom z Emmą z zakupów. Nie wierzyłem, że te dwie godziny zleciały tak szybko.
                -Już jesteśmy -powiedział Tom.
                -Okej.
                -Gdzie jesteś?
                -W jadalni.
                -Nadal jesz? -mówiąc to pojawił się w jadalni.
                -Nie, oglądam jakiś beznadziejny film.
                -Niby jaki?
                -Nie znam tytułu. Jakiś facet zdradził laskę, ona była wkurzona, zła i tak dalej. Wyniosła się do swojej przyjaciółki, a on o nią walczy. Nic specjalnego.
                -To po co to oglądasz? -zrobił dziwną minę.
                -Nie ma nic innego, na każdym kanale leci jakieś chore romansidło, a mi się po prostu nudzi. I rzygam oglądając to, no ale...
                -Boże, Bill, wyłącz to gówno.
                -Czekałem aż to powiesz -wyłączyłem telewizor, odłożyłem pilot na stół i wstałem z miejsca, aby wreszcie odłożyć brudny talerz razem z kubkiem.
Przy zlewie zastałem Emmę.
                -Podaj te naczynia, Bill. Ja je zaraz umyję.
                -Dziękuję ci -uśmiechnąłem się do niej, a ona również się uśmiechnęła.
                -Czyli co, nic nie robiłeś, tylko siedziałeś jak kretyn i oglądałeś te babskie filmy? -odezwał się Tom.
                -No Jezu, będziesz mi to teraz wypominał? Nic innego nie było, a mi się nudziło. Co miałem innego robić, wymyślić piosenkę?
                -A na przykład.
                -Wiesz co, to nie byłby głupi pomysł.
                -Czekaj, co? -przerwał mi nagle.
Coś mnie olśniło. Stworzenie takiej piosenki o nim, nie byłoby takie głupie. Mógłbym opisać w niej co czułem przez ten czas,gdy mnie zostawił. Że po prostu był debilem. A może nawet nie jedną piosenkę, lecz kilka. Łatwiej byłoby to wszystko opisać.
                -Tom, jesteś genialny -przytuliłem go.
                -Tak, tak, przecież wiem. Ale nie rozumiem o co ci chodzi, co takiego powiedziałem?
                -O piosence. Mogę napisać o nim piosenkę.
                -Serio, chcesz tracić o nim swój cenny czas, aby napisać jedną głupią piosenkę i to właśnie o nim?
                -Nie jedną, lecz kilka. Łatwiej będzie to wszystko opisać.
Podparł się o stół, bo nie mógł wytrzymać.
                -Słuchaj, zacznę wszystko od samego początku.  Facet cię zdradził, zostawił samego, mówił, że jesteś nikim, zerem, że nigdy się dla niego nie liczyłeś i że nigdy cię nie kochał. Popadłeś w depresję, nie wiedziałeś, co masz robić. Nie wiedziałeś, czy masz płakać, rozpaczać, czy się śmiać. Czułeś się jak nic nieznaczący koleś. Miałeś wypadek, wylądowałeś w szpitalu. Teraz, gdy wydaje się, że wszystko jest w miarę okej, ty mówisz mi, że masz nadal zamiar marnować swój czas, na pisanie jakieś głupiej pioseneczki o nim?!
                -Nie denerwuj się tak, co?
                -No sorry, ale to jest śmieszne -zaśmiał się po cichu. -Myślałem, że nienawidzisz gościa.
                -Bo nienawidzę.
                -To po co chcesz pisać o nim pioseneczkę?
                -To ma wyrażać moje uczucia, Tom. Dobrze wiesz, że takie coś wychodzi mi najlepiej. Poza tym chcę, aby wiedział, jaką krzywdę mi zrobił. Skoro nie stać go na normalną, ludzką rozmowę, to niech się dowie chociaż przez tą piosenkę.
                -Nie jestem do tego przekonany.
                -A ja tak -wybiegłem z kuchni zamykając się w pokoju, którym spałem. Miałem tego dość.

                     -Chyba troszkę przesadziłeś, skarbie.
                     -Wybacz kochanie, ale...nie rozumiesz?  To jest śmieszne.
                     -Ale to wybór Billa.
                     -Emma, jesteś po jego stronie?
                     -Nie jestem po niczyjej stronie. Staram się zrozumieć Billa.
                     -Mhm...
                     -Słuchaj, Tom, Bill nie robi nic złego. On chce tylko, aby ten debil zrozumiał swoje błędy, aby wiedział, jak mocno to Billa bolało i jak strasznie cierpiał. Nie pogada z nim w cztery oczy, dlatego chce pokazać poprzez piosenkę, jak się czuł. Rozumiesz, Tom.
                     -Tak, już rozumiem.
                     -Nie powinieneś do niego tak skakać.
                     -Tak, wiem, poniosło mnie.
                     -Idź do niego teraz.

Siedziałem zamknięty w pokoju na łóżku. Byłem troszkę zły na Toma. Za to, że mnie nie rozumiał. Naprawdę nie chciałem zrobić nic złego. Chciałem pokazać temu debilowi, ile krzywdy mi wyrządził. A skoro nie chciał ze mną porozmawiać to nie miałem innego wyjścia, musiałem mu to zaśpiewać.
Nagle ktoś zapukał do drzwi i po chwili wszedł do środka. To był Tom.
                -Można? -spytał po cichu.
                -Jak masz zamiar znowu mówić mi jaki to jest bezsensowny pomysł to...
                -Nie chcę tego mówić -przerwał mi. -Chcę po prostu z tobą posiedzieć.
Popatrzyłem się na niego. Miało być ze wściekłą miną, ale nie umiem długo denerwować się na Toma, więc troszkę mi nie wyszło. Usiadł obok mnie, a ja ciągle się na niego patrzyłem.
                -Nie chciałem, abyś się na mnie obraził, wkurzył i tak dalej -zaczął. -Ja po prostu...
                -Uważasz, że to głupie, że bezsensownie będę tracić na niego czas -tym razem ja mu przerwałem.
Poparzył się w moją stronę.
                -Przepraszam, nie miałem racji.
                -A to niespodzianka -zdziwiłem się.
                -Co?
                -Chyba pierwszy raz w życiu przyznajesz mi rację.
                -Czasami trzeba.
                -Serio jestem pod ogromnym wrażeniem.
Uśmiechnął się trochę. -I już rozumiem dlaczego chcesz napisać tekst i ogólnie stworzyć piosenkę o nim.
                -Chcę po prostu, aby wiedział, jak mocno cierpiałem. I że po prostu jest debilem.
                -Jak chcesz to mogę ci pomóc.
                -Naprawdę?
                -Oczywiście. W końcu bracia, prawda? Trzeba sobie pomagać.
                -Dziękuję ci, Tom. Za wszystko.
                -Dobra, już starczy tych czułości. Bo zaraz ja będę rzygać -uśmiechnął się do mnie,a ja zacząłem się z niego śmiać.